sobota, 31 marca 2012

Powody, dla których Chrystus podjął cierpienie konania (4)

4. Zbawiciel chciał nas pocieszyć przez swój przykład, gdy nigdzie nie znajdziemy pociechy. Jakżeż On musiał boleśnie odczuwać ten brak pociechy, to, że musiał samotnie znieść ciężki cios męki! Oto mamy przykład, który nas napełnia otucha, gdy znikąd nie doznajemy pociechy w naszych cierpieniach, a zwłaszcza na łożu śmierci. Jakżeż słodką będzie wtedy myśl, że ze Zbawicielem było również tak samo, ze to samo cierpiał.

Ilu to pobożnych chrześcijan spoglądało spokojnie śmierci w oczy, ze wszystkimi jej okropnościami i wołało na nią z triumfem, razem z Apostołami: „Gdzież jest, śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzie jest, o śmierci, oścień twój?” (1 Kor. 15, 55). Czyż i to nie było owocem trwogi Jezusa Chrystusa?


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 37-38)

piątek, 30 marca 2012

Powody, dla których Chrystus podjął cierpienie konania (3)

3. Chrystus chciał swoim przykładem zachęcić męczenników i wysłużyć im potrzebne łaski. Bez wątpienia wielu świętych męczenników pomimo żarliwego pożądania męczeńskiej korony, nosiło w sercach śmiertelny smutek i drżało z trwogi o zbliżających się mękach, o dzikich zwierzętach, płonących stosach, rozpalonych kleszczach i wielu, wielu tysiącach narzędzi tortury.

Lecz oto oczyma duszy zobaczyli swojego Zbawiciela, owładniętego śmiertelną trwogą przy zbliżaniu się męki, a mimo to z takim utęsknieniem oczekującego tej męki i krzyża. Ten widok skruszył wszelką małoduszność i obawę. On podźwignął ich w zwątpieniu i napełnił tak wielką ufnością, że umocnieni łaską Chrystusową biegli po bohatersku do swych katów, niejednokrotnie z większą nawet radością, aniżeli oblubienica naprzeciw swego oblubieńca.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 37)

czwartek, 29 marca 2012

Powody, dla których Chrystus podjął cierpienie konania (2)

2. Chrystus chciał odpokutować nadużycia władz duchowych: wszelkie grzeszne myśli, wyobrażenia i pożądania. Przez swój smutek chciał dać zadośćuczynienie za radości, jakich grzesznik doznaje przy zaspokajaniu swoich namiętności. Szczególniejszym zaś jego zamiarem było, aby swą mękę – źródło zbawienia, tam rozpocząć, gdzie grzech – źródło wszelkiego zła, bierze swój początek.

Z serca wychodzą nasze grzechy. „Z serca wychodzą – jak mówi Chrystus u św. Mateusza (15, 19) – złe myśli: mężobójstwa, cudzołóstwa, poróbstwa, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa”. Dlatego najpierw męczyło się i cierpiało serce Boga-Człowieka, zanim bicze poorały jego święte ciało, zanim ciernie ukoronowały jego głowę, zanim gwoździe podziurawiły jego ręce i nogi.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 37)

środa, 28 marca 2012

Powody, dla których Chrystus podjął cierpienie konania (1)

1.Chrystus chciał nas – jak mówią ojcowie – przekonać o swej rzeczywistej naturze ludzkiej. Przy śmierci Chrystusa okazało się raczej Bóstwo. I rzeczywiście. Patrzmy na Zbawiciela na krzyżu. Nawet najokrutniejsze męki nie mogą mu odebrać życia. Wbrew prawom natury woła silnym głosem: „Ojcze, w ręce twoje powierzam ducha mojego” (Łk. 23, 46) i dopiero słania głowę swoją. Widząc to, musimy uznać: Tylko Bóg mógł tak umierać, „Prawdziwie, człowiek ten był Synem Bożym” – oświadczył setnik (Mt. 15, 39).

Ale śmiertelna trwoga, ten najoczywistszy dowód niemocy ludzkiej, pokazuje, że to również prawdziwy człowiek. O tym chciał nas Chrystus przekonać odnośnie do swej osoby. Gdyby miał tylko pozorne ciało, jak to utrzymywali niektórzy późniejsi heretycy, to upadłaby również rzeczywistość naszego odkupienia. Śmiertelna trwoga Chrystusa, drżenie i bojaźń, krew cisnąca się wszystkimi porami, już z góry zadaje kłam wywodom heretyków.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 36)

wtorek, 27 marca 2012

Zewnętrzne okoliczności duchowych cierpień Chrystusa (4)

3. Okoliczności czasu. Była godzina szósta wieczorem, gdy Chrystus wybrał się w drogę, na rozpoczęcie swojej męki. A więc godzina, w której miliony ludzi i miliony chrześcijan, owszem nawet miliony katolików udają się w drogę, by rzucić się w ramiona grzesznym przyjemnością. Gdzieś od godziny dziewiątej do dwunastej był Chrystus śmiertelnie strapiony w Ogrójcu: drżał i trząsł się, wpadł w agonię, wylewał krwawy pot. Co za przeciwieństwo. Cierpiący Zbawiciel i te hałaśliwe pijatyki, płoche zabawy taneczne, bezwstydne balety, tajemne schadzki, wszeteczne orgie. I to w tych właśnie trzech godzinach nocnych grzesznicy wyzywają przeciw sobie krew Chrystusa. Na widok tych okropności nawet serce Boga-Człowieka musiało stracić odwagę i siły. Drżał i lękał się.

Nie można pominąć jeszcze jednej okoliczności czasu. Trwoga śmiertelna i konanie poprzedzają zwykle śmierć. Dlaczego tak nie było u Zbawiciela? Następująca jest tego przyczyna. Gdyby Chrystus przypuścił na siebie trwogę dopiero w ostatnich godzinach swego życia, na krzyżu – odnosiłoby się wrażenie, że umarł wskutek śmiertelnej trwogi, a więc ze słabości. A on musiał pokazać światu, że zupełnie dobrowolnie przyjął śmierć.
Jednak bólów trwogi śmiertelnej nie chciał sobie oszczędzić. Dlatego przeszedł je już tu, w Ogrójcu.

***
To naprowadza nas na drugą część mianowicie na badanie przyczyn, dlaczego Chrystus dopuścił na siebie opisane cierpienia duszy, mimo, że nie były one bynajmniej konieczne dla naszego zbawienia.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 35-36)

poniedziałek, 26 marca 2012

Zewnętrzne okoliczności duchowych cierpień Chrystusa (3)

Aby modlić się bez przeszkody, oddalił się Chrystus nawet od trzech Apostołów. „Sam zaś oddalił się od nich” – mówi ewangelista Łukasz (22, 41). Jest to znów dowód wielkiej miłości, jaką żywił Zbawiciel do Apostołów. Musiał sobie przecież zadać gwałt, żeby się od nich odłączyć. Wskazuje to również na wielkość jego smutku. Jest to zupełne naturalne pragnienie, żeby mieć w cierpieniu towarzystwo dobrych przyjaciół. I z tego składa Chrystus również ofiarę Ojcu niebieskiemu.

W pobliżu znajdowało się niewielkie wzniesienie, jak przypuszcza św. Anzelm. Na nie udał się Zbawiciel. W ten sposób mogli go widzieć Apostołowie z pewnej odległości, w blaskach pełni księżycowej.

Mękę konania w Ogrójcu przeżywał Jezus samotnie, pojmanie zaś P. Jezusa odbyło się w obecności całego grona apostolskiego. Wszyscy Apostołowie powinni być świadkami, że Jezus dobrowolnie pozwolił sobie nałożyć więzy. I dlatego Chrystus powalił najpierw na ziemię swych wrogów. Ta okoliczność odbiera również zarzut, że Chrystusa samotnego przyłapano na jakimś gorącym uczynku, na jakieś wielkiej zbrodni i dlatego użyto siły względem jego osoby. Faryzeusze byliby się w takim wypadku postarali na pewno o fałszywych świadków, którzy by nawet przysięgli na coś podobnego.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 34-35)

niedziela, 25 marca 2012

Zewnętrzne okoliczności duchowych cierpień Chrystusa (2)

2. Okoliczności osób. Tylko trzem swoim Apostołom: Piotrowi, Janowi i Jakubowi pozwolił Jezus, żeby byli świadkami jego śmiertelnej trwogi. Łatwo odgadnąć tego powody. Właśnie tylko tych trzech przygotował Jezus do oglądania tej sceny. Ukazał się im w blaskach swego Bóstwa na Taborze, żeby nie zwątpili w Niego, widząc jego ludzką słabość w Getsemani. „Innym jako słabszym – takie słowa włożył w usta Chrystusa Orygenes – pozwoliłem spocząć. Od was, jako od silniejszych oczekuję, byście współpracowali ze mną w czuwaniu nocnym i modlitwie”. Widzimy z tego, jak spełniają się słowa Pisma św., że Bóg nie pozwala kusić ludzi ponad ich siły.

Ci trzej apostołowie złożyli ponad to Chrystusowi więcej przyrzeczeń niż inni (Mk. 10, 38-39). „Możecie pić kielich, który ja piję?” – zapytał Jezus Jana i Jakuba. A oni odpowiedzieli bez wahania: „Możemy”. Piotr zaś zapewniał Chrystusa Pana, że z chęcią i życie swoje położy za niego.

Widok Zbawiciela, proszącego o odwrócenie kielicha cierpień i nie wysłuchanego, powinien był tych Apostołów pouczyć, że Bóg nie zadowala się gołosłownymi przyrzeczeniami, że również i oni powinni byli pić ten kielich cierpienia. Oni wreszcie, jako filary Kościoła, powinni być czymś więcej niż inni. Ponadto Piotr był przeznaczony na zwierzchnika Kościoła. Dlatego też powinni byli więcej uczestniczyć w męce Jezusa. Osoby wyżej postawione, przełożeni, rodzice muszą być zawsze przygotowani na większe cierpienia. Na nich też w szczególny sposób spoczywa obowiązek czuwania.

(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 34)

sobota, 24 marca 2012

Zewnętrzne okoliczności duchowych cierpień Chrystusa (1)

Zewnętrzne okoliczności duchowych cierpień Zbawiciela są na podstawie opisu ewangelistów trojakiego rodzaju. Okoliczności miejsca, okoliczności czasu i okoliczności osób.

1.Okoliczności miejsca. Wiedział Boski Zbawiciel, że bliska jest godzina pojmania. Opuścił więc wieczernik i miasto. Zdala od niego, na łonie wolnej przyrody Boga, chciał rozpocząć swą mękę. Tam ją też potem skończył. To znak, że przelewa krew nie tylko za Jeruzalem, ale i za cały świat. Na początek swej męki obrał piękny, jakby rajski ogród! Pełne to głębokiego znaczenia.

W ogrodzie pierwszy człowiek, Adam popełnił pierwszy grzech nieposłuszeństwa. Dlatego w ogrodzie drugi Adam chciał powiedzieć Ojcu swemu: „Nie jako ja chcę, ale jako Ty”.

W ogrodzie Adam przez nadużycie wolności wtrącił siebie i całą ludzkość w najhaniebniejszą niewolę. Przeto w ogrodzie powinny pękać nasze kajdany przez więzy Chrystusowe.

W ogrodzie wydał Bóg na Adama wyrok śmierci. Dlatego w ogrodzie chciał Chrystus wziąć na siebie ten wyrok i to przekleństwo.

W ogrodzie zginęła ludzkość. A rzeczy zaginionej szuka się zawsze w miejscu zagubienia.

Chrystus po to przyszedł na świat, żeby założył ogród a miały w nim zakwitnąć bogato i wspaniale: fiołki pokory, mirra umartwienia, róże miłości, lilie dziewictwa dusz. Koniecznym więc było najpierw zrosić i użyźnić ziemię tego ogrodu swą bezcenną krwią.

Ogród Getsemański był zarazem ogrodem oliwnym albo przynajmniej obsadzonym oliwkami. Stąd właśnie wyprowadza się wedle zdania licznych egzegetów konieczność oleju do służby Bożej.

Znowu pełna głębokiego znaczenia okoliczność, „Olej święci – woła św. Bernard (Serm. 15 sup. Cant. N. 5) – zbliżcie się i zbawcie się!” Tych wszystkich skutków dokonuje w świątyni chrześcijańskiej krew Jezusa Chrystusa- i to w nieskończenie wyższym stopniu, niż owoc drzewa oliwkowego w salomonowej świątyni. Chrystus jest tą szlachetną oliwką, w którą wszczepieni są poganie – jak mówi św. Paweł Apostoł. Olej, zanim jest zdatny do służby Bożej, musi być wpierw wyciśnięty siła z oliwnych jagód, tak i krew Jezusa Chrystusa wyciśnięta była potęgą konania.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 32-34)

piątek, 23 marca 2012

Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa

Przy rozważaniu męki Chrystusa musimy w miarę możności zwracać uwagę nie tylko na główne zdarzenia, lecz również na uboczne okoliczności podawane przez ewangelistów.

Co nam w Piśmie św. objawił Duch św. o osobie, czynach i męce Chrystusa, to nie może być jakąś błahą drobnostką. Na pewno jest to godne naszej uwagi i naszego rozważenia.

Różne zewnętrzne okoliczności pełne są nieraz najgłębszych tajemnic. W miarę wnikania w ich znaczenie budzą nawet zainteresowanie się głównymi zdarzeniami i głębsze zrozumienie ich.

Również i wewnętrzne okoliczności – tj. przyczyny i pobudki posiadają doniosłe znaczenie dla głębszego zrozumienia duchowych cierpień Jezusa.

Zechciejmy więc uzupełnić i uplastycznić obraz krwawo pocącego się Zbawiciela przez pewne jeszcze objaśnienia. Przypatrzmy się bliżej zewnętrznym okolicznością i powodom duchowych cierpień Chrystusa na Górze Oliwnej.


(Śladami Męki Pana, Bliższe okoliczności duchowych cierpień Chrystusa, s. 32)

czwartek, 22 marca 2012

Trzy przyczyny śmiertelnych cierpień Chrystusa (4)

Boleść Dawida na widok nieprawości wybranego ludu, pełne gorliwości utrapienie Eliasza na widok zgorszeń i bałwochwalstwa Izraela, łzy Jeremiasza Proroka na widok niewierności Jerozolimy – to były tylko słabe odbicia smutku Jezusowego na widok grzechów całego świata. A jeżeli tak, to nie możemy przymknąć oczu i na inną jeszcze uwagę. Bóg na widok naszych grzechów popadł w bolesny niepokój – my zaś jesteśmy zupełnie spokojni. Bóg smuci się nad naszymi grzechami – a my cieszymy się z nich. Bóg poci się na widok jego nieprawości – a my nie chcemy wylać nad nimi nawet jednej łezki. Grzeszymy… Lecz zamiast drżeć i bać się, myślimy sobie: „Zgrzeszyłem, i cóż mi się złego stało?” (Ekle 5, 4). Bóg–człowiek wpada w śmiertelną trwogę na widok naszych grzechów – a my żyjemy może w przerażającej obojętności, która jest urągowiskiem z Chrystusowej śmiertelnej trwogi, w fałszywej pewności, która była jeszcze straszliwsza niż sam grzech. Drzemiemy w gnuśnym zaślepieniu, aż może dopiero głos odwiecznego Sędziego wyrwie nas ze snu.

O przerażająco chwilo, w której ten sam Zbawiciel – cichy teraz i cierpliwy jak baranek, czujący na sobie ciężkie jak góry brzemię naszych grzechów – pokaże światu surowe oblicze, błyśnie przed zbrodnią rozpalonym mieczem sprawiedliwości! O okropna chwilo, w której ten sam Zbawiciel, przelewający obecnie krew za nasze grzechy, zażąda od grzesznika zwrotu bezowocnie przelanej krwi! O osłupiająca chwilo, w której to serce, tak obecnie strwożone z miłości ku nam, ukaże płomień wieczny – wiecznego gniewu.

Chociażby jednak grzechy nasze były jak góry ciężkie, liczne jak piasek na dnie morskim, nie traćmy otuchy. Jeszcze jest czas łaski. Jeszcze bije godzina zbawienia. Jeszcze u walczącego ze śmiercią Zbawiciela ciśnie się wszystkimi porami ciała Najświętsza Krew.

Niechże na widok tej Krwi Przenajświętszej, dla nas przelanej, zrodzi się w nas to mocne postanowienie: Na przyszłość unikać chcę każdego grzechu, przyprawiającego człowieka o taką trwogę.

Niechże naszym świętym postanowieniem będzie to, że w Sakramencie Pokuty, tą najczystszą Krwią chcemy się oczyścić z naszych grzechów. Naszym świętym postanowieniem niech będzie, że odtąd prowadzić będziemy takie życie, by ono zasługiwało na nadzieję, że kiedyś skoro walczyć nam przyjdzie ze śmiercią, śmiertelna trwoga Chrystusa nie obróci się dla nas w zwątpienie, ale w pociechę. Nie wyjdzie nam na potępienie, ale na zbawienie wieczne. Amen.

(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 30-31)

środa, 21 marca 2012

Trzy przyczyny śmiertelnych cierpień Chrystusa (3)

3. Poznanie grzechów, za które Pan musiał tyle wycierpieć, napełniło Go wstrętem, odrazą i uprzykrzeniem.
W tej samej chwili, gdy arcykapłani prowadzili z Kajfaszem naradę, jak uskutecznić pojmanie Chrystusa, złożył na niego Ojciec niebieski – oczywiście bez ujmy dla czystości jego duszy – winy i nieprawości całego świata. Grzechy wszystkich ludzi, wszystkich stanów i wszystkich wieków. Grzechy królów i grzechy poddanych; grzechy bogaczy i grzechy biedoty; grzechy rodziców i grzechy dzieci. Cóż więc dziwnego, że ten ciężar niegodziwości włożony na niego, przygniótł go do ziemi?

***
Prawda – nam ludziom, posiadającym tak nikłe poznanie świata pozazmysłowego, przedstawia się grzech niejednokrotnie w łagodnym świetle. Uniewinnia się go. Uważa się go jedynie za słabość, za coś zupełnie naturalnego, za konieczność młodzieńczego wieku, za wyszumienie się bujnego temperamentu. Przeraża nas jedynie kara, jaką za grzech grozi nam gniew Boży.

Ale dusza Chrystusa poznała jasno i wyraźnie nie tylko cały łańcuch grzechów, od pierwszych rodziców począwszy, aż do scen grozy przy końcu świata – lecz również całą złość, cała ohydę, ten bunt i oburzająca pogardę i czarną niewdzięczność, jaką napiętnowany jest każdy grzech z osobna.

Ponieważ tak mało miłujemy Boga, mało tylko bierzemy sobie do serca wyrządzoną przez grzechy Bogu, Panu naszemu zniewagę – chociażby ją nawet i głębiej rozumieli i poznali. Ale dusza Chrystusa, która niczego tak żarliwie nie szukała jak chwały Ojca niebieskiego, która kochała Go nieskończoną miłością, większą, aniżeli miłość wszystkich Cherubinów i Serafinów – odczuła w nieskończenie głęboki sposób niesprawiedliwość i zniewagę, jaka wyrządza Boskiemu Majestatowi grzech.

(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 29-30)

niedziela, 18 marca 2012

Trzy przyczyny śmiertelnych cierpień Chrystusa (2)

2. Dręczące widzenie, że dla wielu, niezliczonych dusz daremną i bezskuteczną będzie Jego Męka i walka, napełniało Zbawiciela również wielkim smutkiem. Założył Kościół, aby ratować ludzi. Jemu dał swą Boską naukę, zbawczą krew, święte Sakramenty. Miał być drzwiami zbawienia dla wszystkich i matką wszystkich żyjących. Tymczasem cóż zobaczył teraz?

Widzi wszystkie prześladowania i całą nienawiść do swego Kościoła. Zobaczył, jak ludzie prześladowali to, co miało być ich ratunkiem, i jak ten ratunek odepchnęli. Zobaczył wszystkie rozłamy i kacerstwa w Kościele, płynące z nienawiści, pychy i zmysłowości. Widzi oziębłość i złość niezliczonych chrześcijan, ogromną zgrozę spustoszenia w swym Kościele, nadużywanie swych Sakramentów. I widzi całe mnóstwo dusz, które tylko z bieda się zbawią; i ludy całe odpadłe od jego mistycznego ciała, idące na manowce błędu.

Krew swą ofiarował za wszystkich! Wartość tej krwi pozwala mu się spodziewać, że wszyscy osiągną zbawienie. A tu zobaczył tylu idących na potępienie. Nieskończony ból sprawia mu utrata każdej duszy. A iluż to poszło na zatracenie właśnie wskutek jego męki, gorzkiej męki, ponieważ nią wzgardzili i znienawidzili ją.

A już szczególnie boleśnie dotknął go straszliwy koniec Judasza, jak również doczesna i wieczna zatrata, do jakiej szedł jego naród izraelski.

Zobaczył to wszystko wśród niezliczonej ilości obrazów i znaków. I wiło się z bólu jego szlachetne serce. Smucił się i skarżył. Wzdychał i modlił się w trwodze i strapieniu, skąpany potem i własną krwią.

***
Wszystko to aż nadto starczyło, ażeby złamać każde serce, chociażby ono było sercem samego Boga. A jednak św. Chryzostom uważa, iż błądzimy sądząc, że tylko poznanie wymienionych cierpień było główną przyczyną konania Chrystusa i jego śmiertelnej trwogi. Chociaż cierpienia te były aż nazbyt okrutne, jednak Zbawiciel oczekiwał ich z utęsknieniem i ochotą. Chociaż krzyż był tak ciężki i tak haniebny, chociaż dla niejednego głupstwem lub zgorszeniem, to przecież wielu zbawił. A dla Ojca niebieskiego spłynęło z krzyża nieskończenie uwielbienie.
Musiał więc być jeszcze coś innego, co wywołało lękliwe drżenie w bohaterskiej duszy naszego Zbawiciela. Musiało być jeszcze coś, co zdołało z Boga światłości uczynić Boga, zmagającego się ze śmiercią. A był to grzech.


(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 27-29)

sobota, 17 marca 2012

Trzy przyczyny śmiertelnych cierpień Chrystusa (1)

1. Pewność oraz bliskość śmierci i cierpień, jakie Zbawiciel maił ponieść na swym ciele fizycznym, sakramentalnym i mistycznym, spowodowały jego wielką trwogę przed śmiercią. Wszystkie straszne obrazy męki, wszystkie bolesne sceny, jakie ma przynieść nadchodzący dzień, stanęły mu żywo przed oczyma. Krwawe biczowanie, kolczasta korona cierniowa, hańba, purpurowego płaszcza, fałszywe oskarżenia, gorzkie drwiny i szyderstwa, ołtarz ofiarny na Golgocie.

Te przerażające obrazy dały mu zakosztować męki nadchodzących cierpień, nim jeszcze brutalny żołdak splótł straszliwy bicz, zanim jeszcze okrutne gwoździe przebodły jego święte nogi i ręce. Niejednego przyprawiła o omdlenie sama tylko myśl o bliskiej operacji lub o wielkim zawstydzeniu. Cóż dziwnego, że i serce Zbawiciela wzdrygało się do głębi na widok takich cierpień i przelało przedwcześnie swoją krew?

Do tego przyłączyło się widzenie przyszłych krzywd i zniewag, jakie wycierpieć musi w swym sakramentalnym ciele przez różne grzechy przeciw Najśw. Sakramentowi. Widział tez Jezus prześladowania i obelgi, jakie znieść musi w swym mistycznym ciele, Kościele świętym – od heretyków i schizmatyków, od okrutnych tyranów i wrogich wierze rządów, od zgorszenie siejących katolików. Wiedział o tym dobrze, że później, po swej śmierci, nie będzie mógł więcej odczuwać tych bólów. Dlatego kielich tych cierpień wychylić musiał już naprzód, tu, w ogrodzie Getsemańskim.


(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 26-27)

piątek, 16 marca 2012

Różnorodne cierpienia Jezusa na Górze Oliwnej (3)

Krwawy pot, towarzyszący śmiertelnej trwodze, jest zjawiskiem naturalnym – jak twierdzą najznakomitsi teologowie i znawcy medycyny.

Jednak jego właściwa przyczyna nie jest całkowicie odkryta. Niektórzy tak wyjaśniają krwawy pot: Trwoga w ogóle, a szczególnie trwoga przed śmiercią, nie powoduje wypływu krwi z serca, ale jej napływ. W strachu i przerażeniu robi się człowiek blady, a nie czerwony. Krwawy pot powstaje zatem ze śmiertelnej walki, tj. olbrzymich wysiłków Chrystusa, dokonanych siłą własnej woli, w celu opanowania trwogi przed śmiercią. Musiało to być zaiste napięcie, przechodzące wszelkie nasze wyobrażenie, skoro zdołało wypchnąć z serca na zewnątrz, nagromadzoną w nim wskutek śmiertelnego strachu krew, a ta wylewając się z serca, dobywała się przez pory skóry w grubych kroplach i ściekała po świętym ciele.

Widzimy stąd, jak nieopisanie głęboko i boleśnie odczuł Jezus swą mękę i jak okrutną ona musiała być, skoro samo jej wyobrażenie takie wywołało skutki.

***
A więc wszechmocny Bóg leży, jakby robak zdeptany w prochu, prawie niezdolny nawet do westchnięcie. A gdy się w końcu z trudem podźwignął, ukazuje się jego święte oblicze, pokryte niezliczonymi kroplami krwi. A te krople – toć to przecież serdeczna Krew Syna Bożego. I spadają krople dużego potu na ziemię, aby i ją wybawić od starego przekleństwa. Wołają do nieba, jak krew Abla, ale już nie o pomstę, lecz o zmiłowanie.
Słusznie więc pytamy, jakie były przyczyny, powodujące śmiertelne cierpienia.

(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 26)

czwartek, 15 marca 2012

Różnorodne cierpienia Jezusa na Górze Oliwnej (2)

U nas ludzi powstaje śmiertelny strach zazwyczaj z trzech powodów:
a) z myśli o chwilach minionego życia;
b) z powodu niepewności losu, czekającego nas w wieczności.
c) z wrodzonej duszy ludzkiej odrazy do rozłączenia się z ciałem. Ta odraza opanuje nas na myśl o śmierci wbrew naszej woli, bez jej uprzedniego zgodzenia się na tę odrazę.

U Chrystusa natomiast strach śmiertelny był zupełnie dobrowolny i świadomy, z rozmysłem zamierzony. Spowodować go mogła tylko jedna z trzech wymienionych przyczyn, mianowicie naturalna odraza duszy przed rozłąką z ciałem. W przeszłości bowiem nie widział Chrystus niczego, czego by musiał żałować. Odnoście zaś do przyszłości wiedział z najdoskonalszą pewnością, że pójdzie do Ojca. Śmiertelny więc strach u Chrystusa wypływał jedynie z naturalnej odrazy duszy przed rozłączeniem się z ciałem. A tej naturalnej odrazy chciał Chrystus sam, dobrowolnie.

Przeto konanie Zbawiciela polegało na tym, że zwalczał on całą siłą woli swej, tłumił i zwyciężał naturalne, dobrowolnie dopuszczone uczucie strachu przed śmiercią.

Oto staje tu przed nami Chrystus jako wódz, który wyzwał przeciw sobie swego nieprzyjaciela, skłonił go do walki – ale z zupełną świadomością zwycięstwa, jedynie dla pokonania go i powalenia go na ziemie.


(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 25)

środa, 14 marca 2012

Różnorodne cierpienia Jezusa na Górze Oliwnej (1)

Cierpienia duszy Jezusa na Górze Oliwnej były wielorakie. Szczególnie wyrażają się potrójne cierpienia, a mianowicie smutek i strapienie, bojaźń, czyli trwoga i odraza, czyli wstręt. Mateusz ewangelista pisze: „Począł się smucić i tęsknić sobie, i rzekł: Smutna jest dusza moja aż do śmierci”. A ewangelista marek opowiada: „Począł się lękać i tęsknić sobie. I rzekł im: Smutna jest dusza moja aż do śmierci”.

My ludzie na myśl o obecnym lub przyszłym cierpieniu łatwo wpadamy w smutek, bojaźń i odrazę. Te uczuciowe poruszenia w nas nie podlegają zazwyczaj ani działaniu rozumu, ani wolnej woli. Wyprzedzają spokojny sąd rozumu i są w nas, zanim je sobie uświadomimy. Dlatego cały ten proces duchowy aż do chwili uświadomienia jest w nas bez grzechu, bez osobistej winy. Ludzka to rzecz i skutek osłabionej przez grzech pierworodny natury.

Dopiero teraz obowiązkiem naszej woli jest zwalczyć i opanować te nieuporządkowane poruszenia i żądze przez pobudki rozumowe, przez wiarę oraz modlitwę o łaskę Bożą. Ale niestety, nasza wola – i to nie bez własnej winy – ulega tym uczuciowym poruszeniom i pozwala się wskutek nich unieść gniewowi lub niecierpliwości. Przez to rozum ulega jeszcze większemu zaciemnieniu.

U Chrystusa nie było tak. Był On nieograniczonym Panem swoich poruszeń uczuciowych. Jeżeli więc cierpi – a cierpi przecież wiele – to płynie to z jego własnego, dobrowolnego zdecydowania. Czy ta dobrowolna ochoczość nie powinna nam uczynić męki Pańskiej jeszcze droższą, tym czcigodniejszą i tym więcej wartą ukochania!


(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 24-25)

wtorek, 13 marca 2012

Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu

Minęła wspaniała uroczystość – wieczerza. Tak szybko przeszły te godziny radości, a nastąpiły straszne dni smutku i niedoli.

Jezus z uczniami swoimi opuszcza miasto i udaje się w ciche ustronie, do Ogrodu Oliwnego. Chętnie go nawiedzał – szczególnie w ostatnich burzliwych dniach- by się tam modlić. Dlatego to oświadcza ewangelista: „A wyszedłszy, szedł wedle zwyczaju na górę Oliwną” (Łk. 23, 29).

Ale nigdy nie rozpoczynał swej nocnej modlitwy tak uroczyście i z taką powagą. Oto nawet uczniów swoich napomina, żeby się wespół z nim modlili i czuwali.

To wszystko zapowiada jakieś ogromnie doniosłe zdarzenie. Prawda- zwykł był i dawniej odprawiać nadzwyczajne, przeważnie nocne modlitwy, a przede wszystkim, gdy miał zrobić jakiś ważny krok – np. przed wyborem Apostołów (Łk. 6, 12), przed przyrzeczeniem prymatu (Łk. 9, 18), przed swym przemienieniem (Łk. 9, 28), przed obietnicą ustanowienia Eucharystii (Mt. 14, 23). Jednak tylko teraz wzywa swych uczniów do uczestniczenia w jego nocnej modlitwie.

A gdy tak szli ku górze w śliczną, wiosenną noc, rzekł do nich Jezus: „Wszyscy wy zgorszycie się ze mnie tej nocy; albowiem napisane jest. Uderzę w pasterza, a rozprószą się owcy trzody. Lecz gdy zmartwychwstanę, uprzedzę was do Galilei” (Mt. 26, 31-32).

Piotr, wybitny choleryk, nie chciał w to wierzyć. W parę godzin potem, jeszcze tej samej nocy, spełniła się przepowiednia Pana o zaparciu się Apostoła i zapianiu koguta. Piotr, ślubujący swojemu dobremu Mistrzowi wierność aż do śmierci, chwieje się i upada wobec słów prostej, służebnej dziewki.

Ileż to już ślubowań wierności skierowano do Zbawiciela! Ach! – a ileż z nich złamano! My ludzie uważamy się za granitowe skały. A przecież łamliwi jesteśmy jak szkło, jak długo nie poznamy własnego serca. Kto pozna własne serce, ten nie ufa już sobie, jakiekolwiek byłby wieku i stanu. Dopiero taki jest silny – ale zaufaniem w Bożą moc.

Przy wejściu do ogrodu pozostawił Pan ośmiu Apostołów, zachęcając ich do modlitwy, by nie wpadli w pokusę. Tylko Piotra, Jana i Jakuba wziął ze sobą nieco na ubocze. Już w ich obecności rozpoczęła się Jego wewnętrzna męka. Oddalił się więc od nich z ponownym wezwaniem do modlitwy i poszedł głębiej w ogród (Mt. 26, 37-39; Mk. 14, 33-35; Łk. 22, 41).

Rozważmy różnorakie cierpienia Chrystusa na Górze Oliwnej oraz ich przyczyny.

(Śladami Męki Pana, Duchowe cierpienia Chrystusa w Ogrójcu, s. 23-24)

poniedziałek, 12 marca 2012

Ustanowienie Najśw. Sakramentu (2)

Cóż chciał przez to powiedzieć Zbawiciel w onej świętej godzinie? Chciał dobrowolnie wydać swoje ciało na ofiarę i swą krew wylać na przebłaganie za nasze grzechy, a zarazem chciał, by był niezapomniany aż do końca świata. Chciał, żebyśmy zawsze byli przy nim i żeby on zawsze pozostał przy nas.

Przy nas? Nie. To mu nie wystarczyło. On we mnie, a ja w nim – to była ostatnia jego wola, to był ostatni jego testament. W tym celu wziął chleb i wino i przemienił je w swoje Ciało i Krew, w tym celu pod postacią chleba i wina wstępuje do nas ze swą całą bosko – ludzko istotą. Jednoczy się z nami, aby nim żyły nasze dusze, jak ciało żyje chlebem.

O Boski Zbawicielu! Możemy jedynie dziękować, wierzyć, a z zarazem z Piotrem w uwielbieniu zawołać: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego” (Jan 6, 69).

Nasze zmysły muszą milczeć. Nie wnikają one w istotę nawet zwykłych rzeczy. Jakżeż więc mogły rościć sobie pretensje, by zrozumieć istotę ciała Chrystusa.

I rozum musi tu również milczeć. Chrystus jest Bogiem i stąd ma wszechmocną władzę nad ciałem swoim, jak również nad chlebem i winem, Oto wszystko, co rozum może powiedzieć.

Jakżeż głębokie jest to, co św. Tomasz z Akwinu napisał o Najśw. Sakramencie. Padł on na kolana przed Najśw. Eucharystią i wyśpiewał swój najgłębszy, pełen wiary hymn: „Adoro Te devote latens Deitas – Uwielbiam cię naboznie Bóstwo utajone”.

W pokorze uwielbiać, w wierze zamknąć oczy i w miłości przyjąć chleb żywota. Oto co możemy uczynić. Wystarczy to i dla uczonych i nie jest za ciężkie dla prostego, komunikującego dziecka.

Oby potęgowała w nas ta tęsknota za Stołem Pańskim z dnia na dzień. Obyśmy przynosili również skruszone serca, jako nasz dar ofiarny. Złóżmy ten mały, ubogi dar ofiarny w ręce wiekuistego ofiarnika, kapłana – Jezusa Chrystusa. Prośmy Zbawiciela, aby również nad naszym sercem wymówił słowa przemiany i aby zrobił z niego prawdziwe chrześcijańskie, Chrystusowe serce. Zadajmy sobie wszyscy trud, aby w naszym życiu nosić Chrystusa i być odbiciem jego. To jest życzenie i cel ostatecznego aktu usłużnej i ofiarnej miłości Jezusa.


(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 18-19)

niedziela, 11 marca 2012

Ustanowienie Najśw. Sakramentu (1)

Gdy Jezus z uczniami spożył paschalną wieczerzę, wziął do rąk chleb, dzięki czyniąc, błogosławił go, połamał i dał uczniom swoim, mówiąc przy tym: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje, które za was będzie wydane. To czyńcie na Moją pamiątkę”.
W podobny sposób wziął po wieczerzy i kielich, dzięki czynił i dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł im: „To jest Krew Moja Nowego Testamentu, która za was i za wielu będzie przelana na odkupienie grzechów. To czyńcie, ilekroć pić będziecie, na Moją pamiątkę” (Mt. 26, 26-29; Mr 14, 22-25; Łk. 22, 17-21; 1 Kor. 11, 23-25).


(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 21)

sobota, 10 marca 2012

Przepowiednia zdrady i odejście zdrajcy

Skoro Zbawiciel umył nogi uczniom swoim, ubrał z powrotem zwierzchnią szatę i zasiadł do stołu. Podczas wieczerzy rzekł: „Zaprawdę powiadam wam, iż jeden z was mnie wyda” (Mt. 26, 21).

W uroczystej. Podniosłej chwili uczty paschalnej padło jak grom z jasnego nieba to słowo o zdrajcy, wypowiedziane spokojnie, z powagą, a pewnie. Często przepowiadał Zbawiciel swą mękę. Ale krzyż pozostawał dla uczniów niezrozumiały. Słabymi byli ludźmi i nie rozumieli myśli Bożej. Słowa Mistrza o jego bliskiej męce zaliczali do tych wielu, pełnych tajemnicy i niezrozumiałych słów, które nawet co do swej treści były przed nimi zakryte. Teraz nagle męka Zbawiciela staje przed nimi w całej swej przerażającej bliskości. Jeśli prawdą jest, co mówi, wobec tego nikt nie może sobie zbytnio zaufać. Dlatego cisną się do niego z niespokojnym pytaniem: „Czy to ja, Panie?” Szczerze stawiają wszyscy to pytanie. Tylko jeden nie. I ten właśnie jeden otrzymał odpowiedź: „Tyś powiedział”. Z nią opuszcza gromadkę. „Lepiej by mu było, żeby się był nie narodził”. (Mt. 26, 24-25).

Teraz już wszyscy wiedzieli i zrozumieli. Pan idzie rzeczywiście na mękę i śmierć, jak inni ludzie. Idzie cierpieć i umrzeć. Jeszcze dziś, w święta przaśników ulegnie swoim wrogom. A ten, którego miejsce stoi pustką za stołem, jest już w drodze, by go zgubić. Oczywiście wstrząśnięci przerażeniem, nie zrozumieli zupełnie słów Mistrza, skierowanych do Judasza. Jak się to stanie, tego nie wiedzieli również. Powiedział im, żeby byli gotowi, żeby nawet nadchodzące, najstraszniejsze rzeczy utwierdziły ich wiarę w tego, który im powiedział.


(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 20-21)

piątek, 9 marca 2012

Zdarzenia w wieczerniku (2)

Co za przeciwieństwo! Z jednej strony dwunastu kłócących się o pierwsze miejsce – z drugiej strony pokorny Syn Boży. I aby im pokazać, że rzeczywiście jest między nimi jak sługa, klęka na ziemi przed każdym z tych ciągle jeszcze małostkowych ludzi i umywa im nogi.

Przez tę upokarzającą czynność umycia nóg chciał im Zbawiciel pokazać, na czym polega porządek godności w niebie. Na pokorze i na usłużnej miłości. Od tego nikt nie może być wolny, kto chce mieć wartość w oczach Bożych. Wartość przed Bogiem ma każdy tylko o tyle, o ile postępuje w prawdziwej pokorze i usłużnej miłości. Dzieci tego świata i dzieci światłości więcej różnią się między sobą na tym punkcie, aniżeli we wszystkich innych. Dla świata ten tylko posiada jakieś znaczenie, kto umie wystąpić z siła i blaskiem, kto umie innych rzucić na kolana. Ale przed Bogiem ten tylko posiada jakąś wartość, kto sam pokornie rzuca się na kolana jak sługa. Dlaczego? Ponieważ pokora jest prawdą. Kto przenika głębię swej duszy, kto zna prawdziwie sam siebie, ten nie wynosi się dumnie ponad innych. Takiemu nie przychodzi trudno uznać: „Jesteś lepszy niż ja” – a przynajmniej: „Nie jestem lepszy od Ciebie”. Z tego przeświadczenia powstaje potem pragnienie: „Nie chcę cię oceniać, mój bracie; nie chcę rzucać kamieniem na ciebie, a tym mniej, nie chcę wynosić mojej głowy ponad twoją. Twoje dobro chcę nazwać dobrocią, a twoje błędy słabością ludzką, ponieważ na twoim miejscu możebnym był upadał i prędzej i ciężej. Chcę ci służyć pomocą i pomóc usługą, gdzie tylko mogę”.

Oby ten duch pokory, chęci usłużenia bliźniemu zwyciężył ludzką chęć panowania. Jakież wielkie jest wśród świata dążenie do panowania, do posiadania obsługi, do uciskania i wyzyskiwania drugich.

Uznajmy przynajmniej każdą dobrą stronę bliźniego. Starajmy się każde potknięcie się bliźniego naprawić szlachetną, taktowną dobrocią.

Jak pięknie okazał na uczniach swoich Zbawiciel tę poprawiającą dobroć. Kłócą się między sobą, a On nie rzuca im żadnego ostrego słowa. Klęczy tylko przed nimi na podłodze i umywa im nogi. Jakżeż wielki jesteś, o Boże! Ty wiesz, że wśród nich jest i zdrajca twój. Za parę godzin zdradzi cię pocałunkiem. A przecież i przed nim klęczysz w swej usłużnej miłości.

(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 19-20)

czwartek, 8 marca 2012

Zdarzenia w wieczerniku (1)

Możemy je sobie na podstawie żydowskich obrzędów świąt paschalnych tak przedstawić: Około szóstej godziny wieczór przyszedł Pan ze swoimi uczniami. Po umyciu rąk zgotowano i podano pierwszy rytualny kielich. Położono się na sofach.

Następuje zmieszanie drugiego kielicha i opowieść o znaczeniu i powodach uroczystości paschalnych. Wypicie drugiego kielicha kończy część Hallelu (Ps. 112 i 113, 1-8). Hallel, jest to wspólna nazwa psalmów 112-117. Śpiewali go Izraelici między innymi uroczystościami również i podczas uczty paschalnej.

Teraz dopiero rozpoczyna się właściwa uczta paschalna. Na jej początku mówi Zbawiciel te znamienne słowa: „Pożądaniem pożądałem pożywać tę paschę z wami, zanimbym cierpiał. Bo wam powiadam, że odtąd nie będę jej pożywał, aż się wypełni w królestwie Bożym” (Łk. 22, 15-16).

Ta wzmianka o królestwie Bożym spowodowała kłótnie wśród uczniów o godności: kto z nich będzie większy. A Jezus odpowiedział im: „Królowie narodów panują nad nimi, a ci, którzy władzę nad nimi sprawują, zwani są dobroczyńcami. Lecz wy nie tak: ale który jest między wami większy, niech będzie jako mniejszy; a przełożony jako ten, co służy. Albowiem któż jest większy: ten, co siedzi u stołu, czy ten, co służy? Czy nie ten, który siedzi? A ja jestem wpośród was, jako ten, co służy. Lecz wy jesteście, którzyście wytrwali przy mnie w pokusach moich, a ja wam przekazuje królestwo, jako mi przekazał Ojciec mój, abyście jedli i pili u stołu mego w królestwie moim, i siedzieli na stolicach, sądząc dwanaście pokoleń izraelskich” (Łk. 22, 25-30).

(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 18-19)

środa, 7 marca 2012

Przygotowanie do wieczerzy

Nadszedł dzień Przaśników. Należało zabić baranka wielkanocnego. Wtedy wysłał Jezus Piotra i Jana z poleceniem: „Idźcie i przygotujcie nam paschę, abyśmy pożywali”.
„Gdzie chcesz, abyśmy przygotowali?” – zapytali go.

A On im odpowiedział: „Gdy wejdziecie do miasta, spotka was człowiek, niosący dzban wody, idźcie za nim do domu, do którego wejdzie. A powiedzcie gospodarzowi domu: nauczyciel mówi Tobie: Gdzie jest gospoda, w której bym spożywał paschę z uczniami moimi? A on wam pokaże wieczernik wielki, usłany. Tam przygotujcie” (Łk. 22, 7-13)


(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 18)

wtorek, 6 marca 2012

Wejście do świątyni (3)

„Panie, chcemy Jezusa zobaczyć”. W tej prośbie ludów, przystępujących do Pana, ujawnia się życzenie wszystkich narodów, błagających o zbawienie. „Chcemy zobaczyć Jezusa” – tak świadomie lub podświadomie błagają tysiące i tysiące. Światło ewangelii nie oświeciło jeszcze wielu dusz.

Cóż masz czynić, żeby im pomóc? Co, żeby ich doprowadzić do poznania i do miłości Zbawiciela? Co mógłbyś uczynić, a co czynisz w rzeczywistości? Oby należycie zrozumiały te słowa Zbawiciela liczne apostolskie dusze: „Kto miłuję duszę swoją, straci ją, a kto nienawidzi duszy na tym świecie, na żywot wieczny zachowa ją”.

Jak ziarnko pszeniczne przez swe unicestwienie staje się owocne, tak samo i w dziedzinie nadprzyrodzonej ze śmierci tryska nowe życie. Podobnie i człowiek musi sam siebie unicestwić przez umartwienie i upokorzenie, aby uczcić Boga i ofiarować mu dusze.

Wyzyskaj każdy środek do skłonienia Boga, aby doprowadził twoich pogańskich braci do prawdziwej wiary. Łany Boże w odległych obszarach misyjnych Kościoła są wielkie. Ale robotników mało. Proścież tedy Pana żniwa, aby posłał robotników do winnicy swojej. Amen.

(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 17)

poniedziałek, 5 marca 2012

Wejście do świątyni (2)

Cierpiący i opuszczeni, pokorni i dzieci, to są wybrani, zaszczytne w Jego sercu zajmujący miejsce. Oni proszą o zmiłowanie i oddają się Jego Świętej Woli. Oni poznali, że Jezus posiada wszelką moc w dziedzinie natury i łaski. Od tej wszechmocy oczekują światła dla oczu, nowej siły dla ciała i duszy, a oczekiwanie ich nie może być zawiedzione. Dzięki ich obecności świątynia staje się rzeczywiście domem Modlitwy, z której ustawicznie wstępuje ku niebu prośba i dziękczynienie.

Do tych sprawiedliwych należą również i poganie bogobojni. Oni zwrócili się do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej i prosili go mówiąc: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i porozumiał się z Andrzejem. Wspólnie przedłożyli prośbę Jezusowi.

Jezus rzekł do nich: „Przyszła godzina, żeby był uwielbiony Syn człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę mówię wam: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię, nie obumrze, samo zostanie; lecz jeśli obumrze, wiele owocu przynosi. Kto miłuję duszę swą, straci ją; a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie; na żywot wieczny zachowa ją.

Jeśli kto mnie służy, niech idzie za mną, a gdzie ja jestem i sługa mój będzie. Jeśli kto mnie będzie służył, uczci go Ojciec mój” (Jan 12, 21-26).

Do kogo wyrzekł Chrystus te słowa? W pierwszym rzędzie do swych uczniów, a przede wszystkim do Filipa i Andrzeja. Znaczenie ich było takie: Muszę umrzeć, żebyście wy stali się dojrzałym owocem mojego życia i śmierci. Powinniście się uczyć ode mnie oddawać swe życie dla zbawienia dusz. Wtedy i wy również będziecie tam, gdzie ja będę – na drodze krzyża. Ale będziecie potem uczestniczyć również i w mojej chwale.

Radością opływa serce Zbawiciela, że go poznają ludy pogańskie, że dają się chrzcić, że przyjmują jego myśl, że chcą przyznać się do jego ewangelii.

(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 16)

niedziela, 4 marca 2012

Wejście do świątyni (1)

Tak to w nieprzeliczonym mnóstwie i wśród nieopisanej radości zbliżył się pochód do miasta. Ono również uległo poruszeniu. Wszystko pytało: „Któż to jest, który tak wchodzi?” A tłumy wchodzące z Panem, śpiewając i sławiąc Boga, odpowiadały im okrzykiem: „Ten jest Jezus, prorok z Nazaretu Galilejskiego” (Mt. 21,11)

Wreszcie niebywałe wzburzenie mas utonęło w świątyni, do której wstępuje Jezus. Jak zwykle, cisnęły się do Niego ślepi i chromi. Uzdrawiał wszystkich. Ręce jego dnia tego opływały w łaskę i litość.

Ciągle jeszcze brzmiały okrzyki, skierowane do Niego: „Hosanna Synowi Dawidowemu!” Wołaniom nie było końca. Wśród wrzawy dźwięczały jak srebrne trąbki czyste, dziecięce głosiki.

Gdy arcykapłani i uczeni w Piśmie zobaczyli zdziałane cuda i usłyszeli dzieci, wołające: „Hosanna Synowi Dawidowemu”, oburzyli się. Rzekli mu więc z wyrzutem: „Słyszysz, co ci mówią”?
A Jezus odpowiedział im: „I owszem. Nie czytaliście nigdy, iż z ust niewiniątek i ssących doskonałą uczyniłeś chwałę?” (Mt. 21, 17).

Tak. Czytali Pismo św. i nie rozumieli go. Słyszeli owe „Hosanna”, ale go nie uznali. Ujrzeli, że ślepi widzą, ale sami zostali ślepcami. Widzieli, że chromi chodzą, ale sami zostali kulawymi. Nie chcieli pomocy jego łaski, i dlatego zginęli. I Jezus opuścił ich. (Mt. 21, 17).


(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 15)

sobota, 3 marca 2012

Wjazd do Jeruzalem

Wieść o tym runęła jak pożar po Jerozolimie. Wtedy to wystrzelił ku górze pierwszy płomień mesjanicznego zapału. Najpierw w tej, a potem w innej grupce ludzi. Drgający płomień wybuchnął wnet w płonący jasno ogień. Zerwały się wówczas okrzyki: „Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach!” (Mt. 29, 9). Wielotysięczne tłumy powtarzały ten okrzyk. Dzieci śpiewały i radowały się. Cięto z drzew świeże gałązki i rzucano je po drodze. A okrzyki, jak nieposkromione fale, potoczyły się w głąb miasta.

A gdy On przybliżył się i zobaczył miasto, zapłakał nad nim i powiedział: „O gdybyś i ty poznało, i to w ten dzień twój, co jest ku pokojowi twemu, a teraz zakryte jest przed oczyma twymi. Albowiem przyjdą na ciebie dni i otoczą cię nieprzyjaciele twoi wałem, i oblegną cię, i ścisną cię zewsząd: i na ziemię cię powalą i synów twoich, którzy w tobie są, a nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu; dlatego, żeś nie poznało czasu nawiedzenia twego” (Łk. 19, 41-44).

Te łzy rozpoczynają właściwą historię Męki Pana. Zaiste, głęboko wzruszający to obraz. W Jerychu został ułaskawiony celnik i grzesznik Zacheusz; a potem na Golgocie rozbójnik i łotr, a więc szczerze szukający Boga i powracający marnotrawny syn. Ale pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami znajduje się odrzucenie miasta, które nie poznało czasu nawiedzenia swego.

***
Nadchodzi godzina, kiedy wyczerpie się cierpliwość Boga, a zatwardziali opornicy oddani będą w ręce sprawiedliwości. Nieskończona mądrość dopuszcza, żeby wszyscy, świadomie zamykający serca przed poznaną prawdą, wpadli w zaślepienie.
Rozważ to dobrze, duszo chrześcijańska! Przystąp do Zbawiciela i proś Go, aby ci się objawił zupełnie, żebyś się już dłużej nie wzbraniała całkowicie należeć do Niego. Proś Go, niech przez łzy swoje uzyska ci od Ojca niebieskiego łaskę i zlitowanie, i niech już nigdy nie dopuści, żebyś zginęła.


(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 14-15)

piątek, 2 marca 2012

Przygotowanie do wjazdu do Jerozolimy

Jeruzalem w całej okazałości odświętnej szaty, jaką przyoblekało się na święta Paschy. Przez bramy miasta ciągnęły karawany pątnicze, jedna za drugą. Wielu przybyszów musiało szukać schronienia poza murami miasta, w namiotach i szałasach. Każda ulica, każdy plac rozbrzmiewał przez cały dzień od tego ustawicznego ruchu ludzkich mas. W nocy rozbrzmiewały tysiączne ognie w obozach, namiotach, schroniskach – wszędzie. Nie uciszało się ani na chwilę nawet w nocy.

Z placu świątyni rozlegał się przytłumiony ryk ofiarnych zwierząt. Czasem dolatywał dźwięk świętych puzonów lub pątnicze śpiewy, wielojęzyczny gwar ludzkich mów.
Tu i ówdzie przystawały grupki ludzi i poszeptywały sobie tę i ową wiadomość: kiedy przybędzie prokurator, a kiedy Herod; jak wzajemnie się nienawidzą; a czy na pewno przyjdzie On, ten, którego sława niebywałego cudu w Betanii obiegła całe Jeruzalem, Jezus Nazaretański – prorok wielki.

Nadeszła godzina Ojca. Ale w zupełnie innym znaczeniu, niż to pojmowali po ziemsku sądzący żydzi. Jezus wyruszył ku miastu, gotującemu się na zapadające święta Paschy.

Skoro przybyli do Betfage na Górze Oliwnej, w pobliżu Jerozolimy, wysłał Jezus dwóch uczniów z poleceniem: „Idźcie do wsi, która jest przed wami, a natychmiast znajdziecie oślicę uwiązaną i ośle z nią; odwiążcie i przywiedźcie mi. A jeśliby wam kto co rzekł, powiedzcie, iż Pan jej potrzebuje; a zaraz je puści”. (Mt. 21, 1-3).


(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 13)

czwartek, 1 marca 2012

Sposób rozważania Męki Chrystusa (4)

Nie dopuszczajmy więc, żeby jakiś dzień upłynął nam bez pamięci o Męce Pana naszego. Miejmy głębokie nabożeństwo do niej bądź to przez rozmyślanie o Niej bądź też przez odprawienie Drogi Krzyżowej. Pamiętajmy również o Męce Chrystusa, skoro odwiedzamy Najśw. Sakrament albo przyjmujemy Komunię św. Przecież Chrystus dlatego ustanowił Najświętszy Sakrament, żeby ciągle odżywało w nas wspomnienie o jego miłości, jaka nam okazał przez swą ofiarną śmierć na krzyżu. A szczególnie powinniśmy czcić Mękę Chrystusa, gdy uczestniczymy w Ofierze Mszy św. Wszak ona nie jest niczym innym, jak bezkrwawym ponowieniem ofiary krzyżowej.
Wreszcie powinniśmy czcić Mękę Pańską przez naśladowanie cnót, które szczególnie promieniują ku nam.

Gdy Zbawiciel przy Ostatniej Wieczerzy dokonał największego dzieła pokory, że klęcząc przed swymi uczniami, umywał im nogi – powiedział wówczas, „Dałem wam przykład, żebyście i wy czynili tak, jak wam uczyniłem” (Jan 13, 15). A czego żąda Zbawiciel od pokory, to odnosi się i do wszystkich cnót. Wskazuje na to św. Piotr Apostoł w słowach: „Chrystus za nas ucierpiał, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w ślady jego” (1 Piotr 2, 21).

Św. Bernard mówi, że przy każdej tajemnicy, którą rozważamy, musimy głęboko wziąć sobie do serca słowa naszego Pana, wyrzeczone do uczniów po obmyciu nóg: „Wiecie, com wam uczynił? (Jan 13, 12). Rozumiecie tę tajemnicę? Rozumiecie dobrodziejstwo stworzenia, odkupienia, powołania? Rzeczywiście, jakżeż mało znamy i oceniamy, co Bóg uczynił dla nas.

Gdybym to poznał i głęboko wziął sobie do serca, że Ty, o Panie, pozwoliłeś się przybić dla mnie do krzyża, wtedy nie potrzebowałbym żadnego innego powodu, by utwierdzić się w miłości ku Tobie i by ofiarować Ci całe serce moje. To ostatnie byłoby jedynie prawdziwym moim podziękowaniem. Amen.


(Śladami Męki Pana, Słowo wstępne, s. 11-12)