1. Chrystus otrzymuje pokrzepienie. „I ukazał mu się Anioł z nieba, posilając go” (Łk. 22, 43). Według niektórych egzegetów aniołem tym był św. Gabriel. Według innych, św. Michał. Pierwszy – to anioł wcielenia, drugi – to zwycięzca upadłych duchów. W każdym bądź razie anioł pociesza i wzmacnia króla świętych aniołów, tego, który jest mocą Bożą, pocieszycielem naszych serc.
Zdumiewające zdarzenie. Przy narodzeniu Zbawiciela zstąpili z nieba aniołowie wśród radosnych śpiewów pierwszego „Gloria” na cześć pana. To zrozumiałe.
Potem podczas czterdziestodniowego postu Zbawiciela znowu aniołowie pospieszyli na jego usługi. To też da się wytłumaczyć. Ale że anioł wobec swojego Stwórcy przybiera rolę pocieszyciela – to jest rzeczywiście w najwyższym stopniu zdumiewające. Lecz tak postanowił Bóg. Więc Chrystus pokornym sercem przyjmuje pokrzepienie z rąk swego anioła.
Czy to nie jest zdumiewający i pocieszający obraz?
Czyż taka pokora nie musi uczynić nam Zbawiciela tak nieskończenie drogim i ukochanym? Ze zdarzenia tego poznajemy łatwo, że w naszych strapieniach mamy jedynie z nieba oczekiwać skutecznej pomocy.
I jeszcze jedna nauka. Nie mógł Bóg w piękniejszy i bardziej ujmujący sposób zaszczepić w dusze nasze ufnego i szczerego nabożeństwa do świętych aniołów.
(Śladami Męki Pana, Modlitwa Chrystusa w Ogrójcu, s. 45-46)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz