Pochód ten był nadzwyczaj upokarzający dla Boskiego Serca. Związano Go jakby mordercę lub rozbójnika. A hańba była tym większa, że tak wielkim cieszył się przedtem poważaniem. Obelgi te wzrastały przez piekielne śmiechy, szyderstwem błyskające spojrzenia, przez drwiny, złorzeczenia i przekleństwa wrogów.
Ale zawstydzenie dosięgło szczytu przy wejściu do miasta. Prowadzono Zbawiciela przez Złotą Bramę, zwaną również Bramą Owczą. Tędy to w palmową niedzielę odbywał swój triumfalny wjazd - wśród oklasków, błogosławieństw, wśród życzliwych okrzyków ludności całej niemal Jerozolimy. Teraz prowadzono Go tą samą drogą, po której niedawno jechał, usłaną palmowymi gałązkami i szatami, wśród rozbrzmiewających zewsząd okrzyków: Hosanna.
Hałas żołnierstwa zbudził ze snu mieszkańców. Wszystko wybiegło z ciekawości na ulice, wszelka bezwstydna hołota wypełza z miejskich nor. Gapili się na Jezusa z ciekawością albo ze złością. Serca ich zalewała radość na widok pochwyconej zdobyczy. Morze hańby dla Najśw. Serca Bożego.
Dziw tylko, że się nie powtórzył sąd Boży, jaki się odbył ongiś nad Betsamitami, gdy odważyli się oglądać Arkę Starego Przymierza z grzesznej ciekawości i bez głębokiej czci.
***
Prawda, że Boski Zbawiciel wiedział o swej niewinności. To jednak nie mogło w niczym zmniejszyć zawstydzenia jego po ludzku czującego serca.
Jakżeż czułbyś się, ty chrześcijaninie, gdyby związano cię wśród szyderstw i syku tłuszczy, żądnej widowiska? Gdyby wleczono cię po ulicach miasta i zaprowadzono na komisariat? Mimo przeświadczenia o swej niewinności, chciałbyś się pod ziemię schować ze wstydu. A to tym więcej, im bardziej byłeś znanym i poważanym obywatelem.
Nie wiemy, czy i my nie będziemy musieli pójść po tej właśnie drodze hańby za Chrystusem, który jest naszą drogą. Przyzwyczajajmy się do tego, aby przynajmniej mniejsze upokorzenia znosić z cierpliwością i ochotą. Wtedy przy pomocy łaski Chrystusowej i większe przykrości, jakie zesłać na nas spodoba się Bogu, przyjmiemy po bohatersku.
(Śladami Męki Pana, Dalsze zdarzenia po pojmaniu, s. 79-80)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz