Modlitwa Zbawiciela ujawnia nam pocieszającą prawdę, że możemy prosić o odwrócenie doczesnych cierpień. Żeby jednak taka modlitwa nasza mogła sobie rościć prawo do wysłuchania, musi zawierać w sobie przymioty modlitwy Chrystusowej.
1.Chrystus modlił się z wielkim zewnętrznym szacunkiem. „Upadł na kolana i padł na oblicze swoje”. Oczywiście muszą tu zamilknąć ci wszyscy, którzy tak szybko i złośliwie krytykują zewnętrzne objawy wewnętrznego nabożeństwa. Jeżeliby kiedykolwiek jakiś człowiek mógł uważać za zwolnionego od tych zewnętrznych oznak czci, - to byłby nim tylko Bóg – Człowiek. Jego ciało wyniesione było do nieskończonej godności, dzięki wewnętrznemu zjednoczeniu osobowemu z drugą osobą Bóstwa. Jeżeli pomimo tego Najświętsze Ciało leżało w prochu podczas modlitwy, jeżeli nawet Zbawiciel nie śmiał podnieść do nieba swego oblicza, - to czyż jakikolwiek zewnętrzny szacunek mógłby uwłaszczać ciału grzesznika? Grzesznika, który nie cudzymi, ale własnymi grzechami obarczony, staje przed Bogiem na modlitwie!
Gdy się zatem modlimy, cześć wewnętrzna musi się na zewnątrz okazać. O tym uczy nas modlący się Zbawiciel.
Czy nie jest to dziwne, że są chrześcijanie, którzy się wstydzą zgiąć kolana przed swym Bogiem, - którzy sądzą, że uwłacza nieco ich osobistej godności, kiedy uklękną przed swym Sędzią?
A już ci, którzy swym swobodnym, lekkomyślnym zachowaniem się w świątyni Pańskiej dają innym zgorszenie, - to są chyba jedynie bezmyślne, puste głowy albo moralnie podupadłe jednostki. Są to pyszne duchy albo niewolnicy względów ludzkich.
Dlatego w największym skupieniu ducha zabierajmy się do modlitwy. Uświadamiajmy sobie, kim jesteśmy my – a kim Ten, z którym mamy mówić.
(Śladami Męki Pana, Modlitwa Chrystusa w Ogrójcu, s. 43-44)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz