wtorek, 24 lutego 2015

Przyczyny parokrotnego powrotu Chrystusa do swych apostołów (2)

2. Z miłości ku uczniom swoim przerwał Zbawiciel swą modlitwę. Była to - o ile można się tak wyrazić - obawa, że może ich spotkać jakie cierpienie. Było to pragnienie dowiedzenia się, co z nimi słychać, jak im się powodzi. Wiemy dobrze, że Jezus przez całe trzy lata troszczył się pilnie o swych uczniów. Strzegł ich i ochraniał, jak kokosz swoje pisklęta, jak kochająca matka swoje jedyne dziecię.

Dwie okoliczności ukazują nam w jasnym świetle miłość jego serca do swych uczniów.
a) Kiedy wśród śmiertelnych zmagań leżał Chrystus na ziemi, myślał o swych uczniach. Troszczył się o nich, chociaż sam był w wielkim opuszczeniu. My, pogrążeni w podobnym cierpieniu, myślelibyśmy jedynie o sobie, pozbylibyśmy się wszelkiej troski o innych. Często w chorobie, czy w przeciwnościach życia, stajemy się obojętni i nieczuli na powodzenie czy niedolę naszych najlepszych przyjaciół.

b) Niegodni byli jego miłości przez swe zachowanie się, a jednak Chrystus myślał o swych uczniach. W przeciągu trzech lat tyle dla nich zdziałał, a oni odwzajemniali mu się niewdzięcznością. Dodają to tego jeszcze jedną niewdzięczność; gdy ich Boski Mistrz walczy ze śmiercią, pogrążony w bezgranicznym smutku, oni obojętni i zimni myślą tylko o spoczynku.

Jakże smutne przeciwieństwo stanowią ci śpiący przyjaciele Jezusa w stosunku do jego wrogów, czuwających teraz! Czuwa Judasz, aby Go zdradzić. Czuwa Kajfasz i arcykapłani, aby Go na śmierć zasądzić. Czuwają i żołnierze, aby Go związać, ubiczować i do krzyża przybić. A uczniowie Jego śpią. Musiało to z pewnością głęboko zasmucić Serce Zbawiciela.

Co wówczas spotkało Zbawiciela, to po dziś dzień, a szczególnie w ostatniej dobie spotyka oblubienicę Jego - Kościół katolicki. I ona bywa śmiertelnie smutna i udręczona. W każdej chwili zagraża jej śmiertelny cios od roty, uzbrojonej od stóp do głów. A potężne rządy, uważające się za sprawiedliwe, szczycące się nawet chrześcijańskim imieniem, patrzą na to obojętnie. Otulają się do snu bezlitosnym a obłudnym płaszczem neutralności i nieinterwencji. Szatańscy wojownicy uprawiają gorączkową, nieustanną działalność, aby chrześcijaństwo zniszczyć, usunąć je z oblicza ziemi. A tysiące katolików nie chce nawet palcem ruszyć dla dobrej sprawy, dla Kościoła św. *)

*) Autor ma tutaj na myśli obóz hitlerowski, o którym nie może jednak ze względów ewentualnych wyrażać się jaśniej.


(Śladami Męki Pana, Parokrotny powrót Chrystusa do swych uczniów, s. 51-52)

Brak komentarzy: