piątek, 12 kwietnia 2019

Niesprawiedliwe poniewieranie (1)

Współczucie z zasądzonym, to znamienny rys wszelkiego prawodawstwa. Skoro zasądzono przestępcę na śmierć, choćby nawet zbrodnia jego była bardzo wielka, w tej samej chwili, kiedy pada wyrok śmierci, przychodzi do głosu i współczucie. Bliska śmierć bywa w naszych oczach niejako wystarczającym zadośćuczynieniem za popełnione zbrodnie i przestępstwa. Uczuciowo pojednujemy się z nieszczęśliwcem
Myśli o jego strachu przed  śmiercią, o bólach przy straceniu, o przemocy w wykonaniu wyroku, wzbudza w każdym szlachetnym sercu litość głęboką i współczucie. Nawet niektórzy sędziowie po wyroku śmierci zapewniają biedną ofiarę o swym współczuciu, okazując skazanemu litość i oświadczają, że musieli postępować według surowości prawa, z pominięciem wyrozumiałości i łagodności.
Nawet u na wpół cywilizowanych ludów istnieje zwyczaj osładzania zasądzonemu ostatnich chwil życia. Dlatego spełnia się w miarę możliwości jego ostatnie życzenia. Za zwierzęcą dzikość i bezdenną podłość uważa się wszelkie poniewieranie, znieważanie, szyderstwa i kpiny względem zasądzonego.

Zaledwie Chrystus otrzymał wyrok śmierci, już z głośnym okrzykiem zadowolenia rzucili się na niego słudzy, a nawet - któżby to przypuszczał - sami sędziowie, uczeni w Piśmie, faryzeusze i kapłani. Wyładowali na Zbawicielu swą nienawiść, złość, zgorzkniałość, tajony gniew i wściekłość. Uderzano go pięściami, raczono szturchańcami, szarpano i targano za włosy. Urąganiom i pośmiewiskom nie było końca (Mk. 14, 65).

Tak to bywa! jeśli ludzie, tzw. wytworni, zerwą z wiarą i moralnością, stają się ordynarni, aniżeli pospolity gmin.

Członkowie Sądu porozumieli się co do rannego posiedzenia w pełnym składzie i jakie należy poczynić kroki, w celu uzyskania zatwierdzenia wyroku. Wreszcie prawdopodobnie gdzieś po drugiej w nocy udali się na zasłużony spoczynek.
Zbawiciela zostawiono na pastwę żołdactwa i służby sądowej. Wywleczono Jezusa z pałacu i przeprowadzono przez podwórze, obok Piotra, do małego więzienia, znajdującego się przy warowni. W tym więzieniu zamykano oskarżonych na noc i w czasie przerw procesowych.
Zbawiciel przybył do celi więziennej śmiertelnie znużony. Żołdacy i pachołcy prowadzili dalej dzieło, rozpoczęte w sali sądowej. Co wycierpiał niewinny Baranek Boży od tych hien i tygrysów, jest straszne i przerażające. Żaden ewangelista nie pokusił się tego opisać. "Jest to tak smutne i okropne - pisze św. Hieronim - że straszliwość ich zbrodni poznamy dopiero w dzień sądu".
"Owej nocy - mówi św. Chryzostom - otwarły się czeluści świata podziemnego. Lucyfer ze wszystkimi swoimi towarzyszami po zerwaniu łańcuchów i wyłamaniu rygli piekielnych rzucił się na Jeruzalem. Wpadł do wszystkich żydów i pogan. Zawładnął ich ciałami, aby przez nie obudzić tajoną nienawiść, zazdrość, gniew, zapalczywość, całą dzikość i to wszystko wylać na Chrystusa".

(Śladami Męki Pana, Proces przeciwko Chrystusowi u Kajfasza, s. 94-96)

Brak komentarzy: