czwartek, 11 kwietnia 2019

Zasądzenie oskarżonego (2)

Pobieżny rzut oka na tę scenę pokazuje przede wszystkim:
a) Pułapkę, jaką przez swe pytania zgotował Zbawicielowi najwyższy kapłan. Nie mógł jej Chrystus ominąć. I dlatego był zgubiony. Gdyby bowiem odpowiedź wypadła przecząco, wniesionoby oskarżenie o bluźniercze kłamstwo, że się przedtem pował za Syna Bożego. Ponieważ odpowiedź była twierdząca, więc przewidziane było zasądzenie Chrystusa za jawne, rzekome bluźnierstwo. Jedynym wyjściem było pominięcie pytania milczeniem. 
Jezus jednak przemówił. Najpierw z czci dla imienia Bożego, którym go Kajfasz zaklął.
Dalej z pełnego pokory posłuszeństwa względem przełożonego, najwyższego kapłana, który miał prawo pytać.
Wreszcie aby uniemożliwić swoim sędziom wszelkie uniewinnienie się w dniu ostatecznym.
Gdyby Chrystus odpowiedział tylko wymijająco albo nie odpowiedział nic - to mogliby na swe usprawiedliwienie powiedzieć: "Pytaliśmy go na mocy urzędu i w imię Boga - lecz on nie odpowiedział. Gdyby był wówczas wyjawił prawdę, nie tylko nie bylibyśmy go zabili, ale bylibyśmy uwierzyli w niego".
b) Podziwiajmy dalej prawdziwie Boską godność, z jaką Pan nasz uroczyście oświadczył swym sędziom: "Tak, teraz widzicie mnie w zewnętrznej słabości i poniżeniu. Ale przyjdzie dzień, a nawet nie jest już zbyt daleko, skoro ja, siedząc po prawicy Boga, zjawię się na obłokach niebieskich, aby rzucić na was wyrok potępienia, jeśli nie odstąpicie od bogobójstwa".
c) Dziękujmy również Zbawicielowi za ten wspaniały dowód jego Bóstwa. Najwyższy kapłan zaklął go w imię Boga żywego, by powiedział, czy jest Synem Bożym.
"Tak, jestem nim" - odpowiedział Zbawiciel - i przypieczętował swe świadectwo krwią. A więc głupotą i przewrotnością jest twierdzenie nowoczesnych pogan, że Chrystus nie jest Bogiem, ale tylko najmędrszym i najświętszym spomiędzy ludzi. Kto nie widzi w Chrystusie Boga, ten musi uważać go albo za głupca, albo za bezwstydnego oszusta. Tego wymaga prosty, zdrowy rozum ludzki. A czy w takim razie jest Chrystus najmędrszy i najświętszy spomiędzy ludzi?
Kajfasz wobec tego rzekomego bluźnierstwa udał obłudnie, że jego pobożne serce trawi wielka boleść i smutek. Aby dać wyraz swojej gorliwości o cześć Bożą i swemu najwyższemu oburzeniu z powodu niby zniewagi Boga - rozdarł ten obłudny podlec swe szaty. Ukazała się goła pierś. Naga, bezwstydna pierś.

Szkoda było wykwintnych szat na tę kłamliwą rolę zeloty. Musiał je biedak zapewne dać potem do krawca. Arcykapłańska  szata Starego Przymierza została przez to rozdarta raz na zawsze.

"Bogu dzięki!" zawołał Kajfasz z radością. Mamy to, co chcemy. Nie potrzeba nam już świadków. Bluźnierstwo jest jasne".
Przedzierżgając się następnie w oskarżyciela, pozostawił swym kolegom wydanie wyroku śmierci. A ci chórem zawołali: "Winien jest śmierci!" Zupełnie zresztą zgodnie z prawem Mojżeszowym: "Kto by bluźnił imię Pańskie, śmiercią niech umrze" (Ks. Kapł. 24, 16).

Wyrok śmierci nie był jeszcze prawomocny
Padł wbrew prawu w nocy i tylko na posiedzeniu Mniejszej Rady Sądowej. W prawnym postępowaniu sądowym nie wolno było wydawać wyroku w tym samym dniu, w którym przeprowadzono śledztwo, ale dopiero w przeddzień sabatu. Wedle starego zwyczaju musiano dać oskarżonemu sposobność do obrony, skoro rzecznik sądowy (adwokat) nie chciał się podjąć obrony. Co krok, to omijanie prawa.

Ale pominąwszy to wszystko, wyrok był nieprawomocny, ponieważ wymagał, jak zobaczymy później, zatwierdzenia przez namiestnika rzymskiego.
Tym więcej musi nas zdumiewać to przeciwne wszelkiemu prawu poniewieranie, jakie bezpośrednio po tym spotkało bezprawnie zasądzonego Zbawiciela.


(Śladami Męki Pana, Proces przeciwko Chrystusowi u Kajfasza, s. 92-94)

Brak komentarzy: