sobota, 10 marca 2012

Przepowiednia zdrady i odejście zdrajcy

Skoro Zbawiciel umył nogi uczniom swoim, ubrał z powrotem zwierzchnią szatę i zasiadł do stołu. Podczas wieczerzy rzekł: „Zaprawdę powiadam wam, iż jeden z was mnie wyda” (Mt. 26, 21).

W uroczystej. Podniosłej chwili uczty paschalnej padło jak grom z jasnego nieba to słowo o zdrajcy, wypowiedziane spokojnie, z powagą, a pewnie. Często przepowiadał Zbawiciel swą mękę. Ale krzyż pozostawał dla uczniów niezrozumiały. Słabymi byli ludźmi i nie rozumieli myśli Bożej. Słowa Mistrza o jego bliskiej męce zaliczali do tych wielu, pełnych tajemnicy i niezrozumiałych słów, które nawet co do swej treści były przed nimi zakryte. Teraz nagle męka Zbawiciela staje przed nimi w całej swej przerażającej bliskości. Jeśli prawdą jest, co mówi, wobec tego nikt nie może sobie zbytnio zaufać. Dlatego cisną się do niego z niespokojnym pytaniem: „Czy to ja, Panie?” Szczerze stawiają wszyscy to pytanie. Tylko jeden nie. I ten właśnie jeden otrzymał odpowiedź: „Tyś powiedział”. Z nią opuszcza gromadkę. „Lepiej by mu było, żeby się był nie narodził”. (Mt. 26, 24-25).

Teraz już wszyscy wiedzieli i zrozumieli. Pan idzie rzeczywiście na mękę i śmierć, jak inni ludzie. Idzie cierpieć i umrzeć. Jeszcze dziś, w święta przaśników ulegnie swoim wrogom. A ten, którego miejsce stoi pustką za stołem, jest już w drodze, by go zgubić. Oczywiście wstrząśnięci przerażeniem, nie zrozumieli zupełnie słów Mistrza, skierowanych do Judasza. Jak się to stanie, tego nie wiedzieli również. Powiedział im, żeby byli gotowi, żeby nawet nadchodzące, najstraszniejsze rzeczy utwierdziły ich wiarę w tego, który im powiedział.


(Śladami Męki Pana, Ostatnia Wieczerza i Ustanowienie Najśw. Sakramentu, s. 20-21)

Brak komentarzy: