piątek, 2 marca 2012

Przygotowanie do wjazdu do Jerozolimy

Jeruzalem w całej okazałości odświętnej szaty, jaką przyoblekało się na święta Paschy. Przez bramy miasta ciągnęły karawany pątnicze, jedna za drugą. Wielu przybyszów musiało szukać schronienia poza murami miasta, w namiotach i szałasach. Każda ulica, każdy plac rozbrzmiewał przez cały dzień od tego ustawicznego ruchu ludzkich mas. W nocy rozbrzmiewały tysiączne ognie w obozach, namiotach, schroniskach – wszędzie. Nie uciszało się ani na chwilę nawet w nocy.

Z placu świątyni rozlegał się przytłumiony ryk ofiarnych zwierząt. Czasem dolatywał dźwięk świętych puzonów lub pątnicze śpiewy, wielojęzyczny gwar ludzkich mów.
Tu i ówdzie przystawały grupki ludzi i poszeptywały sobie tę i ową wiadomość: kiedy przybędzie prokurator, a kiedy Herod; jak wzajemnie się nienawidzą; a czy na pewno przyjdzie On, ten, którego sława niebywałego cudu w Betanii obiegła całe Jeruzalem, Jezus Nazaretański – prorok wielki.

Nadeszła godzina Ojca. Ale w zupełnie innym znaczeniu, niż to pojmowali po ziemsku sądzący żydzi. Jezus wyruszył ku miastu, gotującemu się na zapadające święta Paschy.

Skoro przybyli do Betfage na Górze Oliwnej, w pobliżu Jerozolimy, wysłał Jezus dwóch uczniów z poleceniem: „Idźcie do wsi, która jest przed wami, a natychmiast znajdziecie oślicę uwiązaną i ośle z nią; odwiążcie i przywiedźcie mi. A jeśliby wam kto co rzekł, powiedzcie, iż Pan jej potrzebuje; a zaraz je puści”. (Mt. 21, 1-3).


(Śladami Męki Pana,Uroczysty wjazd do Jerozolimy, s. 13)

Brak komentarzy: